poniedziałek, 5 sierpnia 2013

4


Evelyn siedziała na parapecie w pokoju Weroniki i wyglądała przez okno na jedną z paryskich ulic. Podciągnęła kolana pod klatkę piersiową i objęła je ramionami. Cały czas z uwagą przypatrywała się stojącym w korkach samochodom, których kierowcy jak i pasażerowie zapewne śpieszyli się do pracy bądź tez po prostu spacerującym pieszym, którzy wracali właśnie ze świeżym pieczywem do domu lub też kierowali się w stronę parku prowadząc na smyczy swoich pupili. Dziewczyna zdała sobie sprawę, że tęskni za monotonią normalnego życia, które z założenia nie kręcie się wokół piłki.

– Od zawsze chciałam grac w Realu… – Jej oddech odbił się na szybie a wzrok utkwił w mężczyźnie, który razem z dwiema córkami, które prowadził za rączki zmierzał w stronę pobliskiego przedszkola. Wskazywały na to dwa różowe plecaczki umiejscowione na ich plecach. Ev nie obejrzała się, co prawda, ale zdanie, które wypowiedziała było wyraźnie skierowane pod adresem Weroniki, która była w trakcie pakowania swoich rzeczy. Jak można było się domyślić pokój wyglądał jakby przeszło przez niego tornado. Na podłodze, łóżku, stoliku i innych elementach wyposażenia pokoju leżały ubrania. Jeżeli Polka myślała, że zmieści to wszystko do tych swoich dwóch, śmiesznych walizeczek, z którymi przyjechała do Paryża to się zdziwi. – A może powinnam powiedzieć, że to mój ojciec zawsze tego chciał? – Zidane dodała po chwili obracając swoją twarz w kierunku Borowej. Bramkarka usiłując zamknąć walizkę usiadła na niej, ale nie uzyskała oczekiwanego efektu, więc kilkakrotnie mruknęła coś pod nosem – zapewne po polsku, bo Evelyn nie mogła zrozumieć tego jej szeleszczenia. Kiedy Francuzka pokonała dzielącą je odległość chcąc się jakoś przydać usiadła na bagażu przyjaciółki. Widząc jednak, że nic tym nie wskórają ze śmiechem zepchnęła Polkę, przez co ta wylądowała na łóżku.

– Powinnaś coś zostawić. –

– Żartujesz sobie?! – Przerwała jej niemalże oburzona Weronika. – To są tylko najpotrzebniejsze rzeczy, bez których się nie ruszam. – Ev tylko pokiwała głową, ale w taki sposób jakby chciała dać do zrozumienia przyjaciółce co tak naprawdę o tym wszystkim myśli. Otworzyła walizkę i wyjęła z niej kilka rzeczy.

– Zwariowałaś?! To przecież Madryt a nie Syberia ani ta twoja Polska. – Blondynka przerwała na chwilę swoja wypowiedź jakby porządkowała w głowie myśli. – Właśnie… Madryt. – Młoda Zidane’ówna objęła przyjaciółkę ramieniem, po czym dłonią zatoczyła w powietrzu krąg niczym agent nieruchomości prezentujący potencjalnym nabywcom dobrze wyposażona kuchnie. – Słońce, drinki, zakupy, przystojni, opaleni faceci… Uwielbiam Madryt. – Wypowiedziała ostatnie słowo prawie z nabożną czcią i pewnie wymieniałaby coś jeszcze, ale Weronika zabrała głos przedstawiając swoją wizję.

– Piłka, murawa, Santiago Bernabeu, Cristiano Ronaldo… – I tym samym sprowadziła Francuzkę na ziemię za co ta wymierzyła jej cios poduszką.





– Chyba powinnam się cieszyć. Cieszę się z tego wyjazdu do Madrytu. Wszystko zaczyna się układać. Moje życie nabiera tempa. Jest ok. Odnowiłam kontakty z Karimem… To dziwne, ale ten chłopak coraz częściej zaprząta moje myśli. Tam pewnie będę widywać Goo niemal codziennie… Czy powinnam być z tego powodu zadowolona? Nie wiem. Oglądanie go u boku tej modeleczki wcale nie jest przyjemne, zwłaszcza, że gdyby Camille mogła zabiłaby mnie samym spojrzeniem. Gdy zamknę oczy widzę roześmianą twarz małego, pulchnego chłopca, który dzieli się ze mną bagietką. Każde z nas siedzi na piłce i mimo tego, że jemy, to robimy wszystko by to drugie straciło równowagę i wylądowało na trawie i sprawdziło jej miękkość przy pomocy swojego tyłka. Stare czasy. Czy przyjaźń może przetrwać tak długą rozłąkę? Czy przyjaźń to relacja, jaka może łączyć mężczyznę i kobietę? Nie. Tak. Nie wiem.

Weronika ostatnio dość często unika tematu swojego zdrowia, – co nieraz doprowadza mnie do szału – widzę jednak, że jest lepiej. Więcej śpi, lepiej się odżywia. Martwi mnie jednak to, że nie mówi mi wszystkiego. Na pewno coś przede mną ukrywa! Wiem, że każdy ma prawo do tajemnic, ale to wcale mnie nie uspokaja. To moja jedyna prawdziwa przyjaciółka. Boję się, że wpakowała się w jakieś kłopoty a później będzie już za późno, żeby coś z tym zrobić. (…) Boże, co ja mówię. Weronika jest rozsądna, wie, co robi.

Będzie mi brakowało Francji.



Weronika właśnie zamierzała się odwdzięczyć, ale nie przyszło jej wykorzystać swojej szansy, bo do pokoju – oczywiście uprzednio pukając – wszedł nie kto inny jak sam Zinedine Zidane.

– I jak? Jesteście już gotowe? Samochód czeka. – Kącik ust mężczyzny uniósł się ku górze i zastygł w zalążku uśmiechu.

– Właściwie to tak. – Odparła Ev pomagając zamknąć walizkę Weroniki, która trochę pomarudziła aczkolwiek posłuchała wcześniejszej rady przyjaciółki i trochę niechętnie pozbyła się kilku ubrań, przez co od razu zrobiło się luźniej.

– Eee, znaczy ja… muszę wziąć jeszcze teczkę z dokumentami z salonu – Wyjąkała Borowa z ulga udając się w stronę drzwi.

– Wydawało mi się, że ją wzięłaś! – Rzuciła za nią młoda Zidane’ówna.

– Właśnie, wydawało ci się. – Odpowiedziała bramkarka nawet się nie oglądając.

– Czy mi się wydaje, czy ona się mnie boi? – Zdezorientowany Zizou. Wskazał palcem w kierunku drzwi, przez które właśnie wyszła Wer i ponownie skierował swoje spojrzenie na córkę.

– A dziwisz jej się? – Spytała blondynka po dość dłuższej chwili próbując podnieść z łóżka jedną z walizek przyjaciółki. Zinedine tylko westchnął i wyręczył córkę. Chwycił obie walizki i uniósł bez problemu jakby znajdowało się w nich tylko powietrze. – No dobrze, powiedzmy, że jest tylko odrobinę onieśmielona. – Dziewczyna wzruszyła ramionami. Jej ojciec od razu zdał sobie sprawę z tego, o co chodzi.

– Przecież wiesz, że nie chciałem być wścibski. Niby jak miałem zareagować, kiedy zastałem ich całujących się w ogrodzie? Na miłość boską! Ta dziewczyna była pod moim dachem, odpowiadałem za nią! Bardzo cenię sobie Nasriego, ale skąd miałem wiedzieć, że są razem? Właściwie nawet nie przyszło mi do głowy, że się znają. – Zidane próbował się jakoś wytłumaczyć.

– Jasne, i dlatego włączyłeś spryskiwacz do trawy? Cóż za wspaniałe wyczucie czasu i okoliczności.  – Evelyn zaśmiała się obejmując ojca.

– No… chciałem jakoś ostudzić ich zapał….

– Tato, tak trudno było się domyślić? Borowa przyszła do nas z Arsenalu. Samir grał w Arsenalu. Poza tym tak, twój plan się udał. – Dorzuciła kpiąco. – Zrobiłeś z Weroniki miss mokrego podkoszulka a tym samym dałeś Nasriemu kolejny powód by zdjął z niej ubranie. – Rzuciła bez skrępowania, na co jej ojciec wzdychając spojrzał w sufit jednocześnie kręcąc głową z niedowierzaniem.

– Kogo ja wychowałem… –

– Jedną z najlepszych i najskromniejszych piłkarek świata. – Przytuliła się do ojca. – Dobrze, że jedziesz tam z nami. Uschłabym z tęsknoty nie mając cię przy sobie. –





– Czy będziesz tęsknić za Paris Saint Germain? –

– Ależ oczywiście. – Odparła Weronika zgodnie z prawda wprost do mikrofonu, który skierowała w jej stronę czarnowłosa dziewczyna. Nieco przydługa grzywka zasłaniała jej oczy, więc co jakiś czas młoda dziennikarka odgarniała ją do tyłu. – Grało mi się tu bardzo dobrze, poznałam wiele wartościowych osób, dużo się nauczyłam… Niewykluczone, że jeszcze kiedyś tu wrócę… –

– Czy nie męczą cię ciągłe przeprowadzki? Jak widać nie możesz nigdzie zagrzać miejsca na dłużej. Jesteś wprost rozchwytywana. –

– No tak, właściwie to nie… choć przyznam, że na początku kariery nawet nie przyszłoby mi do głowy, że mogę wyjechać z Polski. Ale wiadomo, trzeba poszerzać horyzonty.



Młody chłopak niechlujnym gestem przeczesał dłonią krótkie, blond włosy odsłaniając tym samym pokryte trądzikiem czoło. Głupkowato wyszczerzył się w stronę Evelyn.

– Rozumiem, że gra w Realu Madryt to szansa na pozyskanie nowych umiejętności. – Podsunął w jej stronę dyktafon wciąż durnowato się uśmiechając i najwyraźniej licząc, że piłkarka jakoś rozwinie ten temat.

– Ależ skąd. Jadę tam tylko po to, by układać murawę na Santiago Bernabeu. Czas nagli a każda pomoc się liczy. – Blondynka uniosła swoją drobną dłoń do góry dając tym samym znak, że nie zamierza więcej udzielać żadnych wywiadów. Ta strona bycia rozpoznawalnym zawsze ją męczyła, a przecież każdy ma prawo do zachowania odrobiny prywatności, prawda? Nie można za kimś łazić krok w krok wypytując począwszy od planów na przyszłość a kończąc na rodzaju papieru toaletowego, którego używa. To chore. Niektóre pytania są totalnie nietrafione, wręcz idiotyczne a jakaś wielka osobistość z kanału telewizyjnego szczerzy się do kamery jakby błysnęła genialnością.

Mimo tych wszystkich wątpliwości, jakie w ostatnim czasie dały o sobie znać Evelyn gdzieś w głębi serca wiedziała na pewno, że chce grać. Miała to w genach. Piłkę można by porównać do powietrza, którym oddycha a bez którego nie ma jakichkolwiek szans na przeżycie.

Chwyciła dłoń Weroniki, która już najwyraźniej skończyła wywiad.

– To co, dacie nam przejść czy mamy zaczekać aż rozłożycie przed nami czerwony dywan? – Spytała młoda Zidane’ówna jak zwykle przysłaniając się osłoną sarkazmu. –Dlaczego ty zawsze trafiasz na tych normalnych a ja na zwykłe hieny żadne informacji? Wiesz, dzisiaj dowiedziałam się o moim rzekomym romansie z Gourcuffem, o którym podobno już huczy w całej Francji… Dodałam, że widziałam się z nim tylko raz i to w dodatku przez przypadek, bo pojawił się razem z Riebery’m na lunchu z moim ojcem?

– No wiesz, ja nie jestem córką Zizou tylko zwykłą bramkareczką z Polski. – Borowa wzruszyła ramionami jakby to wszystko nie było od niej zależne. Na jej twarzy malował się wesoły uśmieszek, który zwiastował, że zaraz powie coś, co może nie spodobać się Evelyn. – A co na to Karim? Nie jest zazdrosny? – Wer poprawiła torbę na ramieniu i ruszyła dalej, choć jej przyjaciółka znieruchomiała na te słowa. To jednak tylko cisza przed burzą, bo młoda Zidane’ówna wkrótce należycie wypowie się na ten temat, ale to w samolocie a stamtąd Polka jej nie ucieknie. Zemsta będzie słodka. Podróż minęła w miarę spokojnie, ale nie dla bramkarki, która panicznie bała się latać. Nie dość, że kurczowo trzymała się oparcia fotela – jakby to miało jej w jakiś sposób pomóc – snując wizje o katastrofach lotniczych to Evelyn cały czas paplała o tym, że jej i Karima to w zasadzie nic nie łączy. Borowa wiedziała swoje, widziała jak na siebie patrzyli, kiedy Benzema odprowadzał Ev do hotelu. Wer bała się jednak cokolwiek powiedzieć, bo była przekonana, że jej towarzyszka wypchnęłaby ją z samolotu a ta wylądowałaby na jakimś elemencie infrastruktury tyle, że lądowanie nie byłoby przyjemne, bo przecież nie miała spadochronu.





– Sophie! – Evelyn ucieszyła się na widok reprezentantki Francji, która witała je na lotnisku razem ze swoim chłopakiem.

– A gdzie Megan? – Wtrąciła Weronika, na co Castillo tylko przewróciła oczami. – Jest na wypożyczeniu… – Podjęła powoli budując napięcie i badając tym samym reakcję koleżanek. Ev zmarszczyła czoło czekając na dalsze słowa Sophie natomiast Weronika przybrała typowo polskie spojrzenie mające mówić mniej więcej „że co kurwa?” – W Barcelonie…– Dokończyła brunetka lekko przygryzając dolną wargę. –

– Ale przecież ona nienawidzi Barcelony! – Zauważyła Zidane a w jej głowie było cos takiego…

– No właśnie. Ona to Camp Nou rozpierdoli. – Wymsknęło się Polce. 



A tym czasem w Barcelonie…




a co się działo w Barcelonie to już dowiecie się w następnym odcinku. ;> 

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

3

Druga połowa meczu nie przebiegła jakoś spektakularnie, może poza tym, że Morgan już najwyraźniej puszczały nerwy. Dziewczyny otwarcie ją ignorowały co nie uszło też uwadze trenerki. Prawda była taka, że Erin Cuellar to dość… niezrównoważona kobieta. No, przynajmniej tak można stwierdzić po spędzeniu z nią więcej niż 48 godzin albo w takich dniach… jak dziś. Jak czołg, który taranuje wszystko i wszystkich krążyła w wyznaczonym dla siebie miejscu wyraźnie przy tym gestykulując.
– Czy ja mam was wszystkie zdjąć z tego boiska?! Morgan jest niewidzialna?! No Bender!! Kopnijże do niej tą piłkę a nie stoisz i się patrzysz!! – Rozemocjonowana szatynka dzieliła się z piłkarkami swoimi sugestiami. Czasami w ogóle nie potrafiły się ze sobą porozumieć a przecież Erin była kiedyś taka sama jak one.. młoda, utalentowana, żądna sukcesów… lecz po tej feralnej kontuzji, która definitywnie przekreśliła jej karierę wylądowała tu.. jako trenerka. Jako zołzowata trenerka. Momentami nie cierpiała tej pracy.

– A co ja mogę powiedzieć? Rude równa się wredne to w tej sytuacji nawet za mało, żeby choć po części opisać tą dziewuchę. Morgan jest fałszywa. Fał-szy-wa. Łasi się do trenerki i do wszystkich którzy cokolwiek znaczą. Zgrywa milutką, ale w szatni kolejny raz pokazała jaka jest naprawdę. Za kogo ona się uważa? Za ósmy cud świata? A może córkę Pelego? Jasne.. Najeżdżając na nas w szatni w czasie przerwy chyba chciała się przypodobać Evelyn, tak sądzę. Zresztą a bo to pierwszy raz? (…) Ev ogólnie jest spoko, ale taka zamknięta w sobie raczej. Trzyma większość z nas na dystans i w sumie jej się nie dziwię. Już nie raz natknęła się na karierowiczki w stylu Patricii Morgan, które przyjaźniły się z nią tylko ze względu na to, że ma sławnego ojca. Teraz nie łatwo jest zdobyć jej zaufanie. Ale Evie wyraźnie się zmieniła wpuszczając Weronikę do swojego świata. Jest teraz mniej.. oschła. 

Piłka nożna to stanowczo nie sport dla kobiet. Twierdził tak od zawsze i raczej nie zamierzał zmieniać zdania. Nie chodził tego rodzaju mecze. Nie interesował się też kobiecym futbolem ale jeśli chodziło o umawianie się z piłkarkami to już była inna kwestia.. Jako że był w Londynie postanowił chociaż przywitać się z Erin. Była jego kuzynką, a on chciał zobaczyć jak sobie radzi poza boiskiem. Dzięki swoim znajomościom i popularności łatwo się do niej dostał. Zapewne usiadłby obok niej i wymieniłby się z nią kilka grzecznościowymi formułkami ale ona jak zwykle nie mogła usiedzieć w miejscu tym samym i on został zmuszony do bacznego obserwowania sytuacji na boisku a raczej ładnych piłkarek. Zwód w lewo, w prawo, znowu w lewo, wycofanie piłki po między nogami, półobrót i podanie. Skąd on znał ten schemat? Objął Cuellar ramieniem – ta nawet nie zauważyła – i wpatrywał się w piłkarkę z numerem 3. 
– Czy ta mała blondyneczka… –
– ...to Zidane? Tak. – Dokończyła pytanie jak i od razu na nie odpowiedziała.

47’ Kibice PSG zamarli kiedy piłka po strzale Abbie Prosser odbiła się od Benameur a potem od słupka. Przy stanie 2:0 dla Arsenalu właściwie byłoby już po meczu. 
49’ Świetna interwencja Emmy Byrne po strzale Kosovare Asllani. 
51’ Paryżanki starają się odrobić straty ale jak na razie bezskutecznie. 
53’ Boulleau wspaniale przechwytuje piłkę spod nóg Rachel Yankey i podaje ją do Evelyn Zidane, która dośrodkowuje do Lei Rubio.
54’ Piłka ponownie w rękach Byrne. To stanowczo jej najlepszy sezon!
59’ Piłka cały czas w posiadaniu Paris Saint-Germain. 
63’ Zmiana dla Arsenalu Yvonne Tracy zastępuje Gilly Flaherty
65’ Gemma Davisom dostaje żółta kartkę za ewidentne wymuszanie faulu. 
67’ Małe zamieszanie w drużynie Arsenalu. Zidane wykorzystuje to i posyła futbolówkę prosto w okienko bramki Emmy Byrne. Bramkarka kapituluje pierwszy raz od ponad 300’
69’ Szybka kontra Arsenalu. Benameur pewnie odbija piłkę. 

72’ Paryżanki nie cieszą się długo. Piłka ponownie ląduje w ich bramce a to za sprawą Julie Fleeting.
75’ Aut dla Arsenalu.
76’ Laure Boulleau kolejny raz faulowana. Żółta kartka dla Abbie Prosser.
78’ Zmiana. Za Jessice Houarę wchodzi Cornie Franco.
80’ Rzut wolny dla PSG. Pod bramką Byrne dochodzi do scysji między Gilly Flaherty a Leą Rubio. Sędzia dopiero po wezwaniu ich do siebie i odesłaniu wznawia grę. 
81’ Morgan uderza główką ale piłka ląduje na trybunach. 
82’ Franco strzela, sędzia podnosi chorągiewkę. Spalony. 
83’ Paryżanki wydają się jakieś żywsze. Teraz nie mają już nic do stracenia. Odważnie atakują bramkę Byrne, która musi się teraz nieźle napocić. 
85’ Żółta kartka dla Lei Rubio. Zidane niepotrzebnie dyskutuje z sędzią. 
87’ Szansa dla PSG. Zagranie ręką. Sędzia dyktuje rzut karny. 
88’ Byrne rzuca się w lewo. Piłka odbija się od słupka ale dobija ją nad wyraz przytomna Lea Rubio. GOOOOL!! I mamy remis. 
90’ Sędzia dolicza 3 minuty. 
91’ Arsenal atakuje z kontry. Benameur dostaje skrzydeł i piąstkuje piłkę lecącą w lewy róg. 
92’ Kolejny rzut rożny dla Paryżanek. 


– Odsuń się bo zasłaniasz bramkę. – Rzuciła z dziką satysfakcją Dominguez wpatrując się z wesołą miną w zdziwioną a wręcz oburzoną twarz Patricii Morgan. Evelyn właśnie ustawiła piłkę w wyznaczonym do tego miejscu, trąciła z uśmiechem chorągiewkę a potem kopnęła piłkę. Nie, nie w pole karne ale w kierunku wycofanej Laure Boulleau. „Co za idiotka!” Wrzasnęła Morgan. Kibice zamarli. „Coś chyba jej nie wyszło” Stwierdzili poruszeni komentatorzy. Dla Laure ta chwila była wiecznością. Co prawda nikt jej nie krył… Przymknęła na chwilę oczy po czym z godną podziwu precyzją posłała piłkę z ponad 15 metrów prosto do bramki Arsenalu. Byrne nawet się nie zorientowała że ma ją złapać bo wszystko zasłaniały jej piłkarki rozproszone w polu karnym. I tak Boulleau strzeliła swojego pierwszego i jedynego gola w barwach PSG…
– Byrne nawet nie zdążyła mrugnąć, co? – Szepnęła Zidane przybijając piątkę z wciąż oszołomioną Boulleau po czym bezceremonialnie przewraciła ją na ziemię. A potem zostały przyciśnięte przez resztę dziewczyn. Sędzia zakończył mecz a trenerka zachowywała się niemal jak obłąkana. 

Udało się! Wygrały! Wciąż nie mogła w to uwierzyć, ale za sprawą mocnych uścisków dziewczyn i głośnych pisków coraz bardziej to do niej docierało. Jej twarz promieniała. Nawet Morgan wydawała się jakaś taka.. weselsza. Ściskając Rubio pomyślała o Weronice. Obróciła twarz w kierunku ławki rezerwowych z nadzieją, że ją tam zastanie ale nic z tego. Jednak dostrzegła kogoś innego. Śmiał się z wybuchu euforii trenerki a ona rozpoznałaby ten śmiech wszędzie. 
– Benzema, pulpecie! – Krzyknęła z wesołością i pewnego rodzaju czułością po czym rzuciła się na niego. Tak, dosłownie a on chwycił ją w talii i ze śmiechem zaczął kręcić się wokół własnej osi. Ile lat się nie widzieli? Dziesięć? A może więcej? Nie raz wspominał te wszystkie szczeniackie wybryki, ganianie za piłką, skakanie po drzewach… i było mu żal. Żałował, że wtedy wyjechał. „Pulpecie.” Ha, pamiętała a do tego ujawniła jego przezwisko publicznie. Już on się z nią policzy…!

Myślała, że to sen. Nigdy by się nie spodziewała, że jeszcze kiedyś go zobaczy. Zastanawiało ją jak z takiego marudnego i pulchnego chłopca przeobraził się w tak cholernie przystojnego mężczyznę. A widać cuda się zdarzają.
– Dobrze cię widzieć maleńka. – Odstawił ją na murawę jednak wciąż nie wypuszczał ze swoich objęć. Ich twarze prawie się stykały. 
Jak on na nią patrzył. Większość dziewczyn zapewne odwróciłoby teraz wzrok, ale nie ona. To był jej mały gburowaty Benzema a nie jakiś obiekt westchnień, chociaż kto wie? 
– Nigdy nie.. –
– Ja… – Odezwali się niemal jednoczenie ale żadne z nich nie zdołało dokończyć bo oboje zanieśli się śmiechem. Jednak nie trwał on długo. Przerwało im stanowcze chrząknięcie które miało dać znać o obecności wysokiej brunetki o kręconych, spiętych w wysoki kucyk. 
– Camille Vidal, dziewczyna Karima. – Przedstawiła się wyciągając rękę po między nich.

piątek, 19 kwietnia 2013

2


(...) Mecz z reprezentantkami Bayernu Monachium zakończył się długo wyczekiwanym zwycięstwem Paryżanek a to wszystko za sprawą Weroniki Borowej, która jak zwykle wspaniale broniła dostępu do bramki nie dając tym samym ani cienia szansy drużynie przeciwnej na wyrównanie, a co dopiero mówiąc o osiągnięciu przewagi.
Jeszcze dziś Paris Saint Germain zmierzy się z Arsenalem i to na ich własnym boisku. Przypomnijmy, że to pierwszy zagraniczny klub naszej młodej i utalentowanej bramkarki w którym spędziła trzy ostatnie lata przed przybyciem do Francji co też wyraźnie odbiło się na jej zachowaniu i sposobie gry.
Szykuje się ciężka przeprawa. Według danych statystycznych bramkarka „Fly emirates” Emma Byrne już od ponad trzystu minut pozostaje niepokonana a jej koleżanki strzelają średnio dwie bramki na mecz, przez co ich drużyna nie odniosła jeszcze ani jednej porażki w tym sezonie. Czy Paryżanki przerwą znakomitą passę przeciwniczek? To wszystko rozstrzygnie się już za kilka godzin. (...)



Od pierwszego gwizdka Paryżanki musiały sobie radzić bez Evelyn Zidane, która mecz rozpoczęła na ławce rezerwowych. Dlaczego? To chyba jedno z tych pytań, które chętnie zadaliby kibice jak zwykle nieprzewidywalnej i trochę pokręconej trenerce Erin Cuellar. 

Mimo wszystko reprezentantki PSG odważnie atakowały bramkę przeciwniczek jednak piłka za każdym razem lądowała albo na trybunach, albo w rękach Byrne, która bez wątpienia jest podporą całej drużyny i w pełni zasłużenie nosi na ramieniu kapitańską opaskę. Za każdym razem gdy długimi aczkolwiek nadzwyczaj dokładnymi podaniami wyprowadzała piłkę z pola karnego przybliżała swoją drużynę o szansę jaką miało być zdobycie bramki., ale wkraczając wpole karme i naruszając teren bramkarki PSG porywasz się z motyką na słońce.
Pod koniec pierwszej połowy ziemia zatrzęsła się pod nogami Paryżanek. Borowa kolejny już raz pokazała klasę odbijając mocny strzał Danielle Carter, który zmierzał prosto w prawe okienko bramki tym samym demonstrując starszej koleżance po fachu, że z talentem to jednak trzeba się urodzić, ale przy dobitce Niamh Fahney nie miała już najmniejszych szans. Co robiła w tym czasie obrona? To pozostanie zagadką, którą w czasie przerwy będzie musiała rozwikłać trenerka granatowych koszulek. 

– Wszystko w porządku? – Zaświergotała odrobinę zaniepokojona Laure obserwując jak Borowa podnosi się z murawy. – Damy radę, spokojnie. – Dokończyła pocieszającym tonem wyciągając dłoń w stronę bramkarki aby pomóc jej wstać. Ta jednak jej nie chwyciła. Jej głowa bezwładnie opadła na idealnie przyciętą zieloną trawę a serce Boulleau prawie się zatrzymało.



(...) Nie jestem w stanie opisać tego co wtedy czułam. Na początku myślałam, że Wer się wygłupia, że za chwilę wstanie, poklepie mnie po ramieniu i powie, że takiej ściery to jeszcze nigdy nie puściła… Ona zawsze taka zdystansowana do siebie była. Takie rzeczy ją tylko motywują. A tu.. nagle upada a ja nie wiem co robić! Byłam w szoku. Pamiętam, że zaczęłam się drzeć na sędziego, myślałam, że wyniosą mnie z tego boiska razem z Borową! (...)



Kiedy Karima Benameur zajęła już miejsce Borowej sędzia wznowił grę. Dziewczyny w granatowych koszulkach wydawały się być obecne na boisku tylko ciałami z których i tak większego pożytku nie było, duchem zapewne były teraz z Wer, która poza boczną linią boiska dochodziła do siebie.

– Kurwa, kurwa, kurwa! – Wściekała się Evelyn a sztab medyczny złożony z trójki mężczyzn w średnim wieku popatrzył na nią jak na wariatkę. Bramkarka ocknęła się wreszcie a kiedy zobaczyła Evie a raczej dotarły do niej słowa blondynki na jej bladej twarzyczce pojawił się cień uśmiechu. 

– Tylko to zapamiętałaś z lekcji polskiego? – Zapytała a Ev nie odpowiedziała tylko uklękła przy niej i zaczęła ją przytulać niczym wielkiego pluszowego misia.

– Lepiej się już pani czuje? – Zapytał jeden z sanitariuszy po wcześniejszym znaczącym chrząknięciu które miało zapowiedzieć, że zamierza się wtrącić do rozmowy. Cały czas wpatrywał się w Borową. Ta tylko kiwnęła głową.

– Mam nadzieję, że to tylko zwykłe zasłabnięcie ale mimo wszystko proponowałbym zrobić dalsze badania. Proszę ze mną. –

– I to bez dyskusji. – Dokończyła hardo Zidane a oczy Weroniki zaszkliły się co starała się ukryć odwracając wzrok od Evie. Blondynka szybko wyłapała że coś jest nie tak.

– O co chodzi? –

– Boję się, że.. że mogę być.. –

– Zidane! Gdzie ty się podziewasz?! Wchodzisz! Szykuj się! Już! – Wrzasnęła wściekła trenerka.



Zidane’ówna odprowadziła wzrokiem przyjaciółkę a w jej głowie zaczęło się kłębić tysiące wersji zakończenia tego zdania. Niestety większość z nich nie wnosiła niczego pozytywnego przez co Evelyne zaczęła się tylko nakręcać. Miała nadzieję, że wyładuje swoją frustrację na boisku. I tak też się stało. Jak szalona biegała z piłką przy nodze dając początek nowym akcjom jednak bez większych rezultatów, bo wielka gwiazdka Barcelony która przyszła do nich kilka dni temu nie potrafiła w żaden sposób wykończyć ich wykończyć.



Ev weszła do szatni i usiadła na ławce opierając łokcie o uda i tym samym chowając swoją twarz w dłoniach. Martwiła się o Weronikę, ale jak dotąd nic nie było wiadomo. Czy to musi tyle trwać?

– Biegacie po tym boisku jak byście chciały a nie mogły. Obrona? Gdzie jest obrona?! Przynieście sobie leżaki i poopalajcie się jeszcze przed tym polem karnym. A ty Dominguez? Psujesz każdą akcję, może weź się trochę ogarnij bo zaraz znowu będziemy musiały wyjmować piłkę z bramki. – Wielka Gwiazda Barcelony spojrzała na Ev jakby szukała u niej swojego poparcia ale Zidane’ówna już nie mogła dłużej słuchać monologu „pięknej i zacnej” Morgan. Westchnęła cicho i stanęła wprost naprzeciw niej śmiało spoglądając jej prosto w oczy.

– Może trochę przyhamuj? To nie Barcelona, tu się więcej robi niż gada więc zamknij wreszcie te swoje upaprane błyszczykiem usteczka bo inaczej ja to za ciebie zrobię. Szukasz winnych? Może lepiej zajmij się sobą bo jak na razie to zachowujesz się jak 12 zawodnik Arsenalu. Boisko to nie wybieg. Chcesz się pochwalić nowym strojem? To zmień klub, modeleczek tu nie potrzebujemy. – Morgan aż zatkało. Oburzona wytrzeszczyła jeszcze bardziej te swoje zielone oczęta i poprawiła kucyk.

– Obrończyni się znalazła… Jesteś tyle samo warta co ta symulująca blondi. Fryzura jej się popsuła i musiała zejść? – Evelyn na uwagę o Borowej zacisnęła obie pięści tak, że paznokcie wbijały jej się w dłonie. Nic nie powiedziała. – Nie tego się po tobie spodziewałam Zidane. – Dokończyła z perfidnym uśmieszkiem mijając ją i trącając jej ramię. Ev właśnie chciała się odwrócić ale Lea położyła jej rękę na ramieniu.

– Ona nie jest tego warta. –

– Czy tylko ja żałuję, że nie ma tu Megan? – Rubio odpowiedziała jej uśmiechem.  Brandner była znana z tego, że nienawidziła Barcelony i wcale się z tym nie kryła.

– Megan rozerwałaby ja na strzępy. Może należy sprowadzić ją z powrotem? Chętnie popatrzę jak ściąga tą rudą zdzirę z boiska. – Ev uściskała Leę a potem zaczęła się druga połowa meczu.



informuję, że jak zwykle równolegle pojawiły się posty na 

kogo spotka Ana i czy zechce kontynuować tę znajomość? 
jak Claudia spędzi urodziny? a może inaczej - z kim je spędzi?
odpowiedzi na te i inne pytania zapewne znajdziecie własnie tam. albo i nie.. zresztą sami się przekonajcie. 

xoxo

niedziela, 7 kwietnia 2013

1

Nie wiem jak wy, ale ja mam ochotę na coś do picia i bynajmniej nie chodzi mi tu o colę.  Podjęła Evélyn po omówieniu strategii kiedy wyjściowa jedenastka stała w kółku otaczając się ramionami. – Więc ruszamy te seksowne tyłki i wygrywamy ten mecz, no wiecie, żeby wieczorem było co świętować. – Dodała z uśmiechem wodząc roziskrzonym wzrokiem po twarzach koleżanek, które najwyraźniej przyjęły jej słowa z aprobatą.



Zidane’ówna stanęła na środku boiska z piłka przy nodze czekając na gwizdek głównego arbitra w którego roli występowała w tym meczu niewysoka brunetka z charakterystycznym pieprzykiem na lewym policzku. Jak widać nie śpieszyła się. Zawzięcie dyskutowała z dwójką eleganckich mężczyzn stojących poza boiskiem. W garniturach? Na mecz? Pomyślała Evélyn ale szybko przestała zaprzątać sobie nimi uwagę. 
– Lindo, czy byłabyś tak miła i jeszcze raz na spokojnie wytłumaczyła mi zasady tego… czegoś. – Francuzka przerzuciła się na angielski specjalnie po to, by stojące kilka kroków dalej Niemki mogły ją zrozumieć, przy czym dłonią zatoczyła w powietrzu krąg i wreszcie spojrzała na piłkę. Linda o mało się nie zakrztusiła słysząc prośbę blondynki ale wczuła się w rolę i z autentyczną obojętnością wzruszyła ramionami.
– Mi zawsze tłumaczyli, żeby nie dotykać piłki rękoma i strzelać na… czekaj zaraz Ci powiem. – Linda przywołała skupienie na swoje blade oblicze po czym zaczęła się rozglądać. – tam stoi Weronika, więc kopiesz w kierunku tamtej bramki. – Wskazała na bramkę przeciwniczek po czym mrugnęła do Zidane’ówny i przybiły „piątkę”.

Pierwsze dwa kwadranse mijały pod presją. Paryżanki miały wyraźne trudności z przedostaniem się do pola karnego reprezentantek Bayernu, które trzeba przyznać naprawdę skutecznie grały w obronie. Ba, nawet jeśli im się to udało, to kończyło się to fiaskiem. Zidane’ówna zdążyła się już rozkręcić ale jej wysiłki na nic się nie zdawały albowiem zawsze gdy była przy piłce blokowały ją dwie dziewczyny w czerwonych koszulkach. Czy powoli puszczały jej nerwy? To zapewne dziwne, lecz nie. Ona nigdy sobie na to nie pozwalała, nawet teraz, choć był to jeden z ważniejszych meczów starała się zachować spokój i skupienie. Gdy się chce można wiele zdziałać, prawda? Tak, to chyba była dewiza tej małej blondyneczki. Trzeba próbować! To właśnie te dwa wyrazy połączone w dużo dające do myślenia zdanie tak często słyszała od ojca. Kiedy dostała piłkę a na swojej drodze ponownie napotkała piegowatego rudzielca i kościstą brunetkę spokojnie, aczkolwiek bardzo szybko wycofała piłkę do Horan i zaskakując tym samym wszystkich, tym bardziej i siebie pobiegła na lewe skrzydło gdzie było znacznie luźniej i gdzie powinna czatować Bender jednak ona znowu zaginęła w akcji. Kiedy blondynka dostała piłkę przebiegła z nią kilka metrów po czym w formie długiego podania posłała ją w stronę wbiegającej w pole karne Rubio. Krótkowłosa umiejętnie skierowała piłkę wprost do bramki Lary Meyer, która nie zdążyła już jej „wyjąć” a było blisko, naprawdę blisko. Piłka dosłownie musnęła palce Niemki. Wśród kibiców wybuchła wrzawa. Rubio porwała Zidane’ównę w objęcia o mało co jej przy tym nie przewracając. To była już piąta asysta Evélyn w ciągu ostatnich meczów. Dziewczyna z zawadiackim uśmiechem prawą ręką wykonała w powietrzu tak zwaną falę jednocześnie w dość specyficzny sposób akcentując swoje nazwisko. A potem to już tylko zbiegły się pozostałe dziewczyny i „dorwały” Leę Rubio.

Na początku drugiej połowy trenerka zdecydowała się na zmianę. Blondynka tak jak pozostałe koleżanki odwróciła głowę w kierunku linii bocznej boiska przy której stał wysoki mężczyzna i trzymał w dłoniach tablicę  na której widniał jej numer. Żwawo ruszyła w tamtą stronę życząc dziewczynom powodzenia i wymieniając uścisk z kapitanką Paryżanek.
– Rozwal ich Bayle. – Rzuciła z uśmiechem za wchodzącą za nią szatynkę po czym ruszyła po swój dres. Nagle jak spod ziemi wyrosła przed nią trenerka.
– Czy ciebie podstawowe ustawienie nie dotyczy? Masz mi coś do powiedzenia Ev? – Trenerka - poważna jak zwykle pani Erin Cuellar uniosła jedną brew do góry wpatrując się w piłkarkę. 
Czy to jest ten moment kiedy powinnam obiecać, że to już nigdy się nie powtórzy? – Blondynka odpowiedziała pytaniem na pytanie czemu towarzyszył odgłos zasuwanej bluzy co wywołało uśmiech na twarzy kobiety.
– A niech Cię szlag, Zidane. –
– Tak jest, pani trener! – Evie zasalutowała po czym obie udały się w stronę boiska na którym Schmidt za pomocą strzału z woleja skierowała piłkę w stronę bramki. Większość osób wstrzymało oddech. Jak zwykle wspaniale zainterweniowała Borowa i za pomocą piąstkowania wybiła piłkę jak najdalej bramki. Boulleau przechwyciła ją w ostatniej chwili przed jedną z zawodniczek drużyny przeciwnej. Kiedy Paryżankom udało się wyprowadzić kontrę emocje odrobinę opadły. No dobrze, może nie u kibiców, ale one grały już spokojniej, odważnie atakując bramkę dziewczyn z Bayernu Monachium. Niestety nic z tego nie wyszło.
– Houara nie może wyczuć Rubio. Kolejny raz posłała jej piłkę za plecy. – Blondynka kiwnęła głową w stronę boiska gdzie właśnie wściekała się Melanie. Houara jest świetna, ale tylko w połączeniu z Debonne. Osobno grają raczej średnio. Czy nie rozsądnie byłoby dac odpocząć Rubio? – Zakończyła Ev a Cuellar z niedowierzaniem pokręciła głową po czym wbiła swoje spojrzenie w siedzacą jak gdyby nigdy nic i obserwującą grę na boiku Zidane’ównę.



serdecznie zapraszam na
te-quiero-para-siempre.blogspot.com  
deutsch-herz.blogspot.com

wtorek, 2 kwietnia 2013

Prolog.

Evelyn
Weronika 


~ 2010

(…) Rozległo się znaczące chrząknięcie. Dotychczas pogrążeni w rozmowie, śmiejący się, popijający różnorakie napoje goście umilkli a ich oczy momentalnie zwróciły się w stronę mównicy przy której stał prezes klubu PSG.
- Drodzy państwo, proszę o chwilę uwagi.
Podjął uważnie rozglądając się po Sali.
- Jak dobrze wiecie – a dobre wieści roznoszą się bardzo szybko – nasz klub wzbogacił się o nową zawodniczkę, która już od teraz zasili nasze szeregi. Skromne jak na bramkarkę warunki fizyczne – 175 – nadrabia niesamowitym refleksem i zadziwiającą skocznością. Oto wschodząca gwiazda Paris Saint Germain Weronika Borowa.
Zgromadzeni zaczęli bić brawo a prezes wręczył blondynce klubową koszulkę z jej nazwiskiem. Na jej twarzy momentalnie pojawił się olśniewający uśmiech, który przykuł uwagę nie tylko męskiej części publiczności. Czy to był jeden z najszczęśliwszych dni w jej życiu? Bez wątpienia.

(…) - A więc to ty jesteś ta nowa.
Weronika tylko pokiwała głowa mierząc uważnym spojrzeniem niebieskooką blondynkę, która wprost emanowała pewnością siebie.
- Mam nadzieję, że będzie się nam mile współpracowało.
- Weronika
- Evelyn
Piłkarka lekko uścisnęła dłoń Polki po czym lekko nią potrząsnęła.
- Gram na pomocy. Cóż..
Wskazała kiwnięciem głowy na Josepa.
- Nieźle cię zachwalał.
- Nie dość dobrze znam francuski, tylko po „bramkarka” i „Weronika Borowa” zorientowałam się, że chodzi o mnie.
Na twarzy Evelyn pojawił się uśmiech. Naprawdę szczery, nie jakiś tam wymuszony uśmiech przyklejony do twarzy. Powoli zaczynała lubić tę dziewczynę, ale nie zamierzała chwalić dnia przed zachodem słońca. Teraz pora na test który oblewało większość dziewczyn.
- Chodź, przedstawię cię Zidane’owi.
- A muszę?
Odpowiedziała jej Polka z lekka przerażonym wyrazem twarzy.
- Nie, to w zasadzie może poczekać. Przepraszam, muszę zniknąć na chwilę.
Evie położyła dłoń na ramieniu Weroniki po czym ruszyła przed siebie.



(…) – Widzę, że poznałaś już córkę Zidane'a
Zagadnął Ibrahimović.
- Córkę Zidane'a?
Powtórzyła po nim zdezorientowana Weronika po czym jej rozmówca wskazał na blondynkę z która wcześniej rozmawiała Polka, a która teraz w pełni swobodnie stała obok Zizou.

(…) Evelyn żałowała, że nie widziała miny Borowej kiedy ta dowiedziała się kim jest. To musiało być na swój sposób zabawne. Zazwyczaj dziewczyny za wszelką cenę chciały zaskarbić sobie jej przyjaźń. Nie patrzyły na to kim jest, liczyło się tylko jej nazwisko i kontakty ojca. Nienawidziła tego. A Weronika? Weronika wydawała się być inna.

Bohaterowie.

Evélyn Zidane „Evie”


- A więc łatwo jest być córką Zidane?

chwila ciszy

- A co taki dziennikarzyna jak ty może o tym wiedzieć? I żadnych zdjęć bo zaraz pokażę ci jak kopie córka Zizou i to nie koniecznie na piłce, ale na twoim aparacie.. albo tyłku!

Evélyn podczas konfrontacji z jednym z wyjątkowo upierdliwych fotoreporterów.


Weronika Borowa „WyBorowa"


- Ja tu tylko stoję.
Weronika o tym, co robi w polu karnym.
- Nie może sobie żadna drużyna wypracować czystej sytuacji strzeleckiej, a jak już sobie wypracują to albo źle trafiają, albo ich blokują, albo jest Borowa.
Jeden z komentatorów sportowych podczas meczu reprezentacji Polski. 



Sophie Castillo 





 - Casillas? A kto to jest Casillas? Aaa, to ty jesteś Casillas?
chwila zastanowienia
- W takim razie co ty robisz na bramce?
Sophie na pierwszym treningu Realu Madryt



Megan Sarah Brandner


- Od małego uczą się jak profesjonalnie paść, żeby oszukać sędziego.
Megan o piłkarzach Barcelony zanim poznała Fabregasa. 

- A więc lubisz Włoszki? Zajrzyj mi w dekolt jeszcze raz a pokażę Ci prawdziwy włoski temperament!
W rozmowie z Cescem.

Karim Benzema


- Może nie mam szczęścia w miłości, nie jestem przystojny ani bogaty ale nikt nigdy nie zarzuci mi, że nie spełniłem swojego marzenia.
Benzema w jednym z wywiadów. 

Xabi Alonso


- To nie tylko sport. To całe moje życie.
Alonso poproszony o zdefiniowanie czym jest dla niego piłka nożna. 

Álvaro Morata

- Tee, blondyna zgubiłaś rękawice.
Morata z zawadiackim uśmiechem drze się przez pół boiska
- Tee, wygadany, zgubiłeś mózg.
Rozmowa Álvaro i Weroniki na jednym z treningów. 

Iker Casillas


- Większość dzieciaków marzy o strzeleniu doskonałego gola. Ja zawsze marzyłem, żeby go zatrzymać.
W reklamie Reebok

Cesc Fàbregas


- Czy ja nie dość wyraźnie do ciebie rozmawiam?
Piłkarz po jednej z lekcji włoskiego. 

Samir Nasri


- Z Polski? To znaczy nie z Europy?
Piłkarz popisujący się swoją znajomością geografii w pierwszej rozmowie z Weroniką